Podstępne plastikowe mikrogranulki w kosmetykach
Co to są mikrogranulki?
Przede wszystkim, określenie "mikrogranulki" to pojęcie marketingowe. Przemysł kosmetyczny stosuje je dla małych cząstek plastiku – a dokładnie polietylenu. Do tego specjaliści od reklamy wymyślili sprytne slogany – że to nowoczesna technologia i nowa formuła. Patrzymy na opakowanie i mamy wrażenie, że to nie jest zwykły peeling do ciała, ale jakiś zaawansowany technologicznie nowoczesny kosmetyk, który delikatnie wygładzi naszą skórę w 3 minuty.
Ich teoretycznie funkcja ścierna (usuwanie osadu na zębach, czy ścieranie martwego naskórka) nie jest wcale lepsza czy bardziej skuteczna od naturalnych odpowiedników. Niektórzy uważają nawet, że mikroplastik jest za delikatny, żeby usunąć martwy naskórek.
Spod prysznica - do mórz i oceanów...
Za to jest wyjątkowo szkodliwy dla nas i środowiska naturalnego. Małe cząstki plastiku są mniejsze od ziarenek piasku, dlatego żadne sitka i filtry w kanalizacji ich nie wychwytują. W ten sposób trafiają wprost do rzek, mórz i oceanów. A tam są zjadane przez ryby i inne morskie organizmy. Oczywiście szkodzą morskim zwierzętom w takim samym stopniu jak inne śmieci, które lądują w oceanach i mogą doprowadzić do ich śmierci (plastiku nie da się przecież strawić i się nie rozkłada). Tym sposobem mikrogranulki mogą trafić na nasz stół w postaci ulubionego… sushi. Chyba nie brzmi zachęcająco...
Dlaczego mikrogranulki są tak bardzo popularne w kosmetykach? Bo plastik jest tańszy niż naturalne składniki, których używamy do ścierania martwego naskórka. Sól, cukier, kawa, zmielone pestki i nasiona są po prostu droższe niż wyprodukowanie kilogramów mikroplastiku.
Jak rozpoznać mikrogranulki?
Pod jakimi nazwami kryją się mikrogranulki na liście składników? Poza oczywistą deklaracją producenta, że dany kosmetyk zawiera wygładzające mikrogranulki, na liście składników szukajmy też nazw, takich jak: Polyethylene, Polypropylene, Polyethylene Terephthalate, Polymethyl Methacrylate.
Prawda jest taka, że mikrogranulki nie są nam do niczego potrzebne. Są szkodliwe, zatruwają środowisko naturalne, a w kosmetykach nie są żadną substancją odżywczą dla naszej skóry (w przeciwieństwie do naturalnych składników, które usuwają martwy naskórek). Problem zatruwania środowiska naturalnego stał się na tyle poważny, że zajęły się nim rządy państw. Od początku tego roku Stanach Zjednoczonych trwa wycofywanie produktów kosmetycznych zawierających cząstki plastiku. Kolejne państwa przymierzają się do wprowadzenia stosownego zakazu stosowania polietylenu w środkach higieny osobistej.
Nie czekajmy na zmianę prawa!
Nie czekajmy na zmianę prawa u nas (która i tak pewnie z czasem nastąpi). Już dziś możemy unikać produktów zawierających małe cząstki plastikowych włókien. Pewnie też mamy trochę mikroplastiku w swoich żołądkach, ale dzięki naszej postawie, może nasze dzieci nie będą musiały go jeść w filecikach z łososia.